Pewnie, taki tytuł może wzbudzić niesmak wśród osób, dla których piłka nożna to tylko ganianie za kawałkiem skóry w wykonaniu dwudziestu dwóch facetów, ale, niestety, takie są fakty.
Koronawirus przez ponad dwa miesiące zaatakował wszystkie strefy życia; od tych najważniejszych dla funkcjonowania, jak szpitale, po te niezbędne dla równowagi psychicznej, jak teatry, kina, restauracje, czy boiska piłkarskie.
Na nieznanych wodach
Dla mnie piłka nożna stanęła zaraz po fantastycznym starciu Liverpoolu z Atletico. Choć dopiero po nim ligi światowe stopniowo wycofywały się z rozgrywek, to już wtedy wiedziałem, że nas, fanów futbolu, czekają trudne miesiące. Jedynym miejscem w Europie, gdzie w piłkę grano regularnie, była wówczas Białoruś, ale choć w trakcie obstawiania meczów lubię dodać sobie jakiegoś „ananasa” z egzotycznej dla mnie ligi, to pielęgnowanie swojej pasji jedynie poprzez śledzenie nieznanych powszechnie zawodników było niewystarczające. Przez około miesiąc codziennie rosła wewnętrzna pustka. Dopiero, gdy pojawiały się kolejne głosy potwierdzające, że wszystkie największe federacje pracują w pocie czoła nad jak najszybszym powrotem do gry, wróciła mi pasja i chęć chłonięcia każdej informacji na temat ulubionych lig czy zespołów – choćby po to, by po powrocie poważnego futbolu mieć przewagę w obstawianiu meczów.
Środki zastępcze
Cóż jednak zrobić przez blisko dwa miesiące posuchy, kiedy jest się przyzwyczajonym, by niemal każdy weekend poświęcić na śledzenie spotkań? Ja wspomagałem się substytutami. Z mojej „półki wstydu” zniknęło kilkanaście książek o tematyce piłkarskiej, na które wcześniej nie miałem czasu, częściej też umawiałem się na internetowe starcia w grach wideo. Na szczęście dziennikarze także nie pozostawali bierni i ich kreatywność również pomogła przetrwać ten trudny czas; regularnie prezentowano świeże wywiady, dawno też nie pochłaniałem tak regularnie retro spotkań. Ale któż z nas oparłby się przeżyciu jeszcze raz finału Ligi Mistrzów w Stambule albo szalonego spotkania Manchesteru City z Queens Park Rangers…
Wraca obstawianie meczów!
Cóż, patrząc na to z dystansu i mrużąc jedno oko, można by nawet uznać, że z perspektywy zwykłego kibica, ta przerwa mogła nam nawet wyjść na dobre. Koronawirus pokazał nam, że nic nie powinniśmy brać za pewnik. Spaceru w parku, świątecznego spotkania z rodziną, czy weekendu z piłką nożną. W moim przypadku, przerwa w najsilniejszych ligach pozwoliła mi docenić to, co dotychczas bagatelizowałem i brałem za stały element mojego życia. Ale, skoro już to wszystko zrozumiałem – dawać mi już La Ligę i Premier League!